niedziela, 10 lipca 2011

Stary Sącz

Dzisiaj zwiedzaliśmy Stary Sącz oczywiście rowerkiem.Trochę historii zaczerpniętej z opisu z Urzędu Miasta w Starym Sączu.
Pierwszą historyczną datą na jaką zwykł się powoływać Stary Sącz to rok 1257 (chociaż były i wcześniejsze), w którym to książę krakowsko – sandomierski Bolesław zwany Wstydliwym jako zastaw za posag wniesiony do Polski przez księżniczkę węgierską Kingę, zapisał jej Ziemię Sądecką obejmującą tereny w trójkącie: Biecz – Limanowa – Podoliniec (już na dzisiejszej Słowacji).
Właśnie tu w centralnym miejscu trójkąta na dogodnym szlaku handlowym, po drodze do rodzinnych Węgier – Pani tych ziem Kunegunda lokuje dwa klasztory o regule franciszkańskiej męski i żeński (o regule Św. Klary).
Od tego momentu Stary Sącz staje się ważnym ośrodkiem na tej niezbyt gęsto zaludnionej połaci Rzeczpospolitej. Jako miasto znajdujące się pod jurysdykcją klasztoru, żyło i rozwijało się u jego boku, przeżywało wzloty i upadki, cierpiało najazdy Tatarów i innych nacji, a także wojny domowe. Po aneksji dokonanej przez Austrię w r. 1770 i przyłączeniu Starego Sącza do tej monarchii, decyzją ówczesnego cesarza Józefa II odebrano Klaryskom władztwo nad miastem i okolicznymi wsiami. W 1782r. kasacji uległy również oba klasztory franciszkańskie. Męski klasztor już nigdy nie podniósł się. Klaryski przetrwały do dnia dzisiejszego.
Mimo grabieżczej działalności, jakiej poddany został klasztor i przyległa świątynia, zachowały się w nich ogromne skarby kultury od średniowiecza po czasy współczesne. 

Rynek






Zakon sióstr Klarysek.



Trakt św.Kingi -grób kingi


Źródełko św.Kingi .



Ołtarz papieski na którym Ojciec Święty Jan Paweł II odprawił msze świętą w 1999 i kanonizował św .Kingę.



obok ołtarza jest Dom Pielgrzyma a w nim kaplica i pamiątki po Ojcu Świętym.


i kawiarenka w której można kupić ciasteczka upieczone przez siostry Klaryski .

A na koniec wycieczki mój domowy obiad -pierogi z malinami z sosem z mięty cytrynowej,miodem,winem Vermouth i masełkiem :)




 





.



poniedziałek, 4 lipca 2011

Szare dni.

Ostatnie dni chłodne i deszczowe niczym jesienne szarugi a przecież mamy pełnię lata.Dojrzewają owoce a przez deszcz nie tylko że się psują ale nie ma nawet kiedy zebrać.Ja mam ekologiczny ogród bez oprysków toteż nie są one tak odporne na choroby jak te pryskane.Za to o wiele lepsze w smaku , zaczynam robić soki i przetwory,uwielbiam je robić.A jaki zapach jest w kuchni i całym domu , w zimie wyciągam "przetworzone lato."Pierwsze soki malinowe a obok rośnie chleb:)


Deszcz pokrzyżował nam plany więc pozostał spacer po ogrodzie z aparatem w ręku.Z aparatem się nie rozstaję mam go ze sobą zawsze czy idę na spacer czy jadę na rowerze.W dużej torbie oprócz wspomnianego aparatu są telefony i narzędzie do wykopywania roślin których po drodze spotykam mnóstwo,razem ze mną jeździ też moja koleżanka Halinka.Oj wracamy my obładowane różnym badziewiem z łąk i pól wyglądamy raczej nietypowo na rowerach z wystającymi roślinami-takie babki zielarki:)a po drodze jeszcze jakiś ciekawy korzeń czy muszelka,uzbiera się tego czasem.I tak pcham ten rower z nietypowym bagażem pod górkę:):)kilka kwiatów z ogrodu.

I jedna z tych roślin cośmy przytargały z naszych wypraw,ja bardzo lubię kwiaty w kolorze żółtym.