poniedziałek, 23 września 2013

Powitanie jesieni-Barcice/Stary Sącz

I ostatni w tym roku projekt organizowany z cyklu plenerowych imprez Stary Sącz-Lewocza letnie spotkania z muzyką i tradycją
Wczoraj pół niedzieli zastanawiałam się czy iść czy nie jednak perspektywa spędzenia niedzieli samotnej przed kompem czy telewizorem wydawała mi się jeszcze gorsza.Lubię bywać wśród ludzi a jeszcze jak jest muzyka to działa na mnie jak magnes.
Do Barcic mam może nieco ponad 2 kilometry wybrałam się pieszo bo lubię łączyć przyjemne z pożytecznym a impreza odbywała się na Karpackim Szlaku Rowerowym w urokliwym miejscu ,choć tak blisko byłam tu pierwszy raz.Ubrałam się cieplutko bo raczej chłodno było wzięłam parasol,na niebie zgromadziły się czarne wisielce i w drogę.........
Kocham las a to co zobaczyłam zaparło mi dech w piersiach,mogłabym mieszkać w środku takiego lasu tylko nie sama:)pustelnikiem to ja nigdy nie będę:)Obejrzyjcie


Te widoki to nasza urokliwa Dolina Popradu kto nie był zapraszam w nasze strony,jesienią jest tu cudnie choć osobiście jej nie lubię za słoty za zimno i za wiatry.
Ta droga prowadzi chyba?na Wolę Krogulecką .Pewności nie mam kto wie i czyta niech mnie poprawi.Mieszkam w okolicy trzeci rok i nie wszystkie tereny są mi znane,widzę jednak że mam sporo zaległości i muszę to koniecznie nadrobić.




Z małą radością ale jednak powitałam naszą jesień .Na scenie pojawiały się zespoły ludowe ze Słowacji,orkiestra dęta,zespoły młodzieżowe z Barcic,kapela Zachata i inne których posłuchać nie mogłam bo ciemności wieczorne zapadają znacznie wcześniej a ja sama nie lubię błąkać w ciemnościach.







Siedziałam na ławeczce słuchając muzyki a tu głos ze sceny....zapraszamy do degustacji ciasteczek.No, kolo słodyczy to ja obojętnie nie przejdę-kocham słodkości.Poszłam nałożyłam sobie po jednym ciasteczku każdego  rodzaju,a było ich chyba z dziesięć.Jakie pyszne były.....

i tak kończąc ostatnie ciacho czuję że ta słodycz raz mi wyżej to raz niżej.Myślę sobie nie jest dobrze trzeba było nie być zachłannym.
A tu w domu nikogo nie ma kto mógłby po mnie przyjechać droga może nie tak daleka ale trzeba dojść,znajomych twarzy na horyzoncie nie ujrzałam.
I co tu robić siedzę bez ruchu staram się myśleć tylko o muzyce a tu pomoc ze sceny...... zapraszamy na ogóra kiszonego i swojski chleb.Kiedy poziom już się "obniżył"ruszyłam po tego ogóra,smakowity był i pomocny bardzo.







I za jakiś czas znowu zaproszenie na gulasz prosto z kociołka"Przysmak Adama"chyba?
Nie chciałam już przesadzać z tą degustacją ale jak wytrzymać kiedy zapach wdziera się w nozdrza roznosi wokół.....poszłam.Był bardzo dobry i rozgrzewający bo chłodno było.
I tak przyszło mi do głowy jak ja dawno gulaszu nie gotowałam a że mam książeczkę Kuchnia pogranicza,postanowiłam poszukać przepisu trochę innego i znalazłam.
Na powitanie mojej "męskiej części rodziny"przygotuję ten gulasz.
Po gulaszu czułam się już świetnie,dodał mi sił abym spokojnie mogla ruszyć w drogę .komu w drogę temu czas.....
Aha były jeszcze kiełbaski z grilla i gorące napoje,odpuściłam sobie,choć z żalem.
A w ogrodzie pojawiła się jesień,uwielbiam lawendę w ogrodzie i w domu a Wy?

Herbatki aromatyczne,ciepłe skarpety ,kocyki i poduszeczki wracają do łask:)


Czas przetwarzania kompoty,przeciery powidła z brzoskwini.....



 Pozdrawiam Was cieplutko i witam nowe osoby oglądające bloga,zapraszam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz