niedziela, 21 stycznia 2018

January in the Garden of Dreams .


Styczeń ciepły - jak na styczeń , bez większych mrozów i bez pokrywy śnieżnej .
Dla mnie taka zima jest wspaniała , wręcz wymarzona - nie lubię naszych zim .
Jak , i czy rośliny sobie poradzą okaże się wiosną .
Prognozy pogody na luty także nie zapowiadają mrozów i temperaturę w dzień na plusie .
Niektóre rośliny jeszcze śpią zaklęte w pąkach ,ale są i takie które kwitną ,a innym wystarczyłoby trochę słońca , żeby rozłożyły swoje płatki .
Na trawniku gdzieniegdzie można spotkać kwitnące stokrotki .
Ja oczywiście wciąż pracuję w ogrodzie , to prace porządkowe w Muzeum Kwiatów , a  to porządki po kopaniu przyłączy .
W ogródku warzywnym rozsypałam piasek , żeby spulchnić glebę i przygotować przed rozłożeniem obornika i kompostu .
Zaczęłam przycinać krzewy owocowe , a następne będą drzewa owocowe .

I wydarzyło się coś niezwykłego o czym muszę Wam napisać .
Jak wiecie bardzo chciałam , aby w naszym ogrodzie zamieszkały sowy - nawet zbudowaliśmy dla nich gniazdo .
Pewnego dnia , gdy ostatnie promienie zachodzącego słońca padały na ogród , a sikorki spiesznie wydziobywały nasiona z karmnika  , chciały zdążyć ,zanim zmierzch w dół się stoczy i zaciągnie ciemną kotarę .
Ja siedziałam w salonie przy laptopie i kątem oka je obserwowałam . W pewnym momencie coś mocno uderzyło w szybę drzwi tarasowych i spadło na stojącą pod drzwiami ławkę .
Zobaczyłam , że to jakiś ptak , niestety , to nie pierwszy taki przypadek i niektóre zakończyły się tragicznie dla ptaków .
Szybko otworzyłam drzwi ,delikatnie wzięłam ptaka , żeby sprawdzić czy żyje .
Był wielkości mojej dłoni , na chwilę stracił przytomność  , a ja przez ten moment dokładnie mu się przyjrzałam .
To była sowa !!!
Miała żółty dziób i żółte oczy , bardzo szybko odzyskała świadomość- może pod wpływem ciepła moich dłoni . Wyrwała mi się z rąk - odfrunęła  , i zostawiła na moim palcu cienką , czerwoną , bolącą i długo gojącą się kreskę .
Przejrzałam zdjęcia i  filmy w Internecie i sowa ta była z rodziny - sóweczek .
Śliczna , piękna sóweczka , nie wiem czy mieszka w naszym ogrodzie , czy w pobliżu , ale to oznacza , że są tutaj .
Kilka dni później znowu widziałam sóweczkę polującą na sikorki przy karmniku , nie wiem czy to ta sama  , najważniejsze - że są !!!

Jaśmin nagokwiatowy wciąż kwitnie .



 


Z ogrodu usunęłam ostatnią drewnianą pergolę , i te trzy cienkie zielone też do likwidacji .
 


 


 


 


 


 


 


 


 


Z ziemi już narcyzy i krokusy się wychylają .



 


 


Ktoś tu latem miał swoje obserwatorium wśród liści i gałęzi orzecha włoskiego i obserwował przylatujące ptaki .
 




W stawie włączone jest natlenianie , żeby rybkom nie zabrakło powietrza .
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

środa, 17 stycznia 2018

Museum of Flowers in the Garden of Dreams.



Muzeum Kwiatów na zewnątrz jest już gotowe -jeśli tak mogę powiedzieć .
Dzięki wspaniałej jesienno -zimowej pogodzie wykonaliśmy prace ziemne , i muzeum ma już podłączony prąd i wodę . Kanalizacją zajmiemy się późną jesienią , bo będzie to wymagało przekopania niemal całego ogrodu .
Każda atrakcja powinna mieć zaplecze sanitarne , także i nasze muzeum będzie miało toaletę .
Z tyłu chatki , znajduje się lamus ( takie miejsce jest konieczne w dużym ogrodzie ) i przy nim , podobnie jak z przodu  jest zbiornik , który będzie zbierał wodę , a jej nadmiar odprowadzony zostanie do stawu .
Przepisy prawa budowlanego mówią , że nie wolno wody deszczowej z budynków odprowadzać na sąsiednie działki , trzeba ją zbierać , magazynować i wykorzystywać .
Woda deszczowa jest bardzo cenna dla ogrodu . Ja wykorzystuję ją nie tylko do podlewania roślin , do mycia tarasów , doniczek  i do podlewania w szklarence .
Przy werandzie jest ozdobny zbiornik na wodę , zaś przy lamusie jest znacznie większy , budowlany .
I przyszła pora ,aby zająć się wnętrzem Muzeum Kwiatów , które ocieplamy i budujemy ściany z płyt  OSB .
Mąż wymurował ceglany komin ,aż pod sam dach ,niestety zimowa aura nie pozwoliła wymurować go ponad dach . Czekamy z tym i nie tylko - na wiosnę .
Pisałam we wcześniejszych postach , że oświetliliśmy główną ścieżkę , a wszystko po to - aby w naszym ogrodzie zorganizować "Noc Muzeów ".
Z zakończeniem wszystkich prac na maj ,nie zdążymy , mimo to chcemy zaprezentować eksponaty w naszym muzeum przy niepomalowanych ścianach . Z płytami OSB nie wyglądają tak źle .

Dzban zbiera deszczówkę z przodu chatki i werandy .



Z tyłu chatki i z lamusa deszczówkę zbiera zbiornik 1000 litrowy .



Okno na ogród.


Wnętrze nie wygląda tak źle ,myślę  , że możemy w maju udostępnić .


Komin ceglany , mnie czeka pomalowanie go bezbarwną farbą .
 
 
 
 



poniedziałek, 15 stycznia 2018

The Great Orchestra of Christmas Charity in Stary Sącz .


Wczoraj po raz dwudziesty szósty w całej Polsce zagrała Wielka Orkiestra Świątecznej  Pomocy.
Było głośno , wesoło , kolorowo i radośnie .Jak mówią niektórzy -letnia zadyma w środku zimy.
W każdą drugą niedzielę stycznia otwierają się nasze serca i kieszenie , bo wtedy odbywa się finał tej jedynej w swoim rodzaju akcji charytatywnej .Choć ten jeden dzień w roku jest wyjątkowy -to nasze serca pracują cały rok i myślę , że Wasze też .
Także sztab WOŚP w Starym Sączu , po raz piąty zorganizował finał w Kinie Sokół .
Były występy dziecięcych zespołów , teatr z Gostwicy ,teatr Integracyjny Gniazdo ,Kuki i Michu ( Hip Hop) , występ magika ,licytacje różnych przedmiotów i  loterie na które starosądeczanie nie żałowali grosza . Były pyszne przekąski . I gwiazda wieczoru zespół Legend of Kazimierz .

Dziecięcy zespół -Spod Prehyby .







Teatr z Gostwicy .
 



Od sympatycznego "miśka" wylicytowałam wyszywane serce .
 


Takie serce będzie ozdobą Muzeum Kwiatów .
 


 


 
 


Teatr Integracyjny Gniazdo.
 


 


 


Kuki i  Michu.
 


Magik -zamienił 10 złotych w 100 złotych -bardzo utalentowany .
 


Legend of Kazimierz.
Zespół grający muzykę bałkańską , cygańską i turecką .


 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 



środa, 10 stycznia 2018

Decorations in the Garden of Dreams .


Oprócz roślin w roli głównej , w Ogrodzie Marzeń są też dekoracje .
Jedne są stałymi dekoracjami , inne sezonowymi , na zimę przenoszonymi do piwnicy .
Gdy powstały ścieżki żwirowe , trzeba było pomyśleć jak ciekawie i tajemniczo oświetlić nowe miejsca . Część ogrodu ,do altanki i stawu była już oświetlona , więc zadanie było łatwiejsze .
Następne po drodze , idąc dalej , jest Muzeum Kwiatów , które już prawie .....że , jest oświetlone .
Za muzeum jest Aleja Róż  ,i to miejsce chciałam , aby miało niezwykłe i inne oświetlenie .
A ponieważ moje myśli związane z oświetleniem tego miejsca zbiegły się z okresem przedświątecznym , zajrzałam do wszystkich okolicznych sklepów z nadzieją , że może przed świętami uda mi się kupić coś pięknego .W głowie miałam oświetlenie z lampionów zwisających na drzewie w restauracji nad jeziorem w Hallstatt . Niestety , u nas nic takiego nie ma , być może to oświetlenie zostało wykonane na zamówienie .
Przejrzałam cały Internet , i tu też porażka , wszystko jednakowe tylko w innym kolorze .
Nie pozostało mi nic innego , jak poprosić męża o pomoc .
Mieliśmy nadzieję , że w Niemczech , gdzie pracuje mąż , będzie to coś -co nas urzeknie - nie urzekło , tam też nic nie było .
W końcu mąż zaproponował , że zrobi mi łańcuch świetlny w Alei Róż jako stałą dekorację .
Powiedziałam , że marzą mi się latarenki świetlne . Mąż powiedział -kup latarenki to zrobię oświetlenie .
Odpowiedziałam , że kupienie dwunastu jednakowych latarenek ( bo tyle jest metalowych pergoli po jednej stronie ) będzie u nas graniczyło z cudem .tym bardziej , że musiały to być odpowiednie latarenki - takie , aby od góry nie dostawała się woda i żeby można było wcisnąć kabel .
Wszystkie potrzebne akcesoria łącznie z ozdobnymi żarówkami mąż kupił w Niemczech .
Pasją męża jest elektryka , cała instalacja elektryczna w domu i ogrodzie to jego -  hendmade .
Latarenkowy łańcuch świetlny wykonał w trzy popołudnia .
W Alei Róż ,ja też dorzuciłam swój pomysł , i na śpiących różach otulonych białą włókniną namalowałam farbami kolorowe kwiaty .

Na dużych budowach jest mnóstwo materiałów odpadowych takich jak drewno i metal , za które firmy muszą zapłacić nie małe pieniądze za wywiezienie ich jako odpad .
Stare drewniane doniczki w ogrodzie z czasem po prostu się rozleciały i zgniły od wilgoci .
Mąż na przerwę świąteczną przyjechał z gotowymi doniczkami zrobionymi przez siebie z kawałków desek i profili metalowych , które posłużyły za nóżki .
Ja pomalowałam drewniane części na kolor tikowy , bo taki kolor ma w ogrodzie mała architektura , nóżki na zielony i gotowe !!!
To co jedni wyrzucają - inni mają - za skarb .




 


 


Doniczki drewniane handmade męża , są różnej wielkości ,ale właśnie to czyni je ciekawszymi :)