Trzy lata temu posadziłam ją przy jukach karolińskich, ale zamiast rosnąć marniała. Juki zabierały jej słońce i wolność, a lawenda kocha przestrzeń, luz, wtedy rośnie ogromnymi kępami.
W ubiegłym roku przygotowałam specjalne słoneczne miejsce dla lawendy, miejsce w którym swobodnie może pokazać swoją urodę, i udało się. Rośnie coraz większa i roztacza magiczny zapach.
Żeby lawenda nie czuła się zbyt samotna z tyłu posadziłam róże "Ballade" i "Mainzer Fastnacht".
Lawendę suszę i wykorzystuję do ozdabiania przedmiotów.
Raz zrobiłam na spirytusie nalewkę lawendowo - cytrynową. Nie była zła, wypić jeden kieliszek do degustacji owszem.
Od kilku lat zamiast kremu i balsamu do ciała wykorzystuję oliwę z oliwek, a że mam w ogrodzie i lawendę i róże, zrobiłam maceraty.
Do słoiczków dałam kwiaty lawendy, a w innym płatki róż. Zalałam oliwą z oliwek, zakręciłam i trzymam na najbardziej słonecznym parapecie. Po dwóch miesiącach, trzeba otrzymane zapachowe mazidło zlać i odcedzić. Czasem otwieram z ciekawości - pachnie niesamowicie.
Fruczak gołąbek ( Macroglossum stellatarum ) - zwany polskim kolibrem.
Nie jest mu łatwo zrobić zdjęcie ruchliwy okropnie.
Po deszczu wyjrzało słońce, zrobiło się ciepło i owady wszelakie szturmem opanowały kwiaty.
Na kwiatach kocimiętki naliczyłam 17 fruczaków.
Kura wysiedziała kurczątko Silki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz