poniedziałek, 9 lipca 2018

Arboretum w Wojsławicach - HEMEROmania.


W niedzielę ósmego lipca wybraliśmy się do arboretum w Wojsławicach i po prawie pięciu godzinach jazdy byliśmy na miejscu, na godzinę dziewiątą.

Arboretum powstało z pasji, marzeń i ciężkiej pracy właściciela tego miejsca, Fritza von Oheimba to jemu park zawdzięcza swój obecny charakter. Fritz z parku stworzył żywy obraz. Miał duszę kolekcjonera i zgromadził wspaniałe kolekcje roślinne; różaneczników, piwonii i klonów palmowych.
Za odmianę grzybienia "Mrs.Richmond"zapłacił 100 marek, w czasach, gdy wstęp na zabawę z orkiestrą kosztował 0,3 marek, była to zawrotna kwota, a rodzina Oheimb nie była zbyt majętna.

Bez wątpienia mam coś z Fritza, bo za nowe odmiany liliowców też niemało płacę.
Do arboretum pojechaliśmy na coroczne Święto Liliowca - Hemeromania, aby zobaczyć największą kolekcję liliowców w Polsce - 2000 odmian.
Kolekcja liliowców nas zachwyciła, i z wielkim zaciekawieniem i rozbawieniem czytaliśmy nazwy polskich liliowców, polskie nazwy są równie śmieszne i dziwne jak angielskie.
Od ogromnych różnobarwnych hortensji nie mogliśmy oderwać oczu, wprost zachwycające.
Naszą uwagę przykuły też ogromne różaneczniki, wprawdzie ich kwitnienie już dawno minęło, ale nie sposób było przejść obok nich obojętnie i nie zauważyć jak wiele lat muszą sobie liczyć. Mam w ogrodzie jednego różanecznika, który ma piętnaście lat i jakże mały jest w porównaniu do tych, które rosną w arboretum wojsławickim.
Z okazji Święta Liliowca na terenie arboretum były wystawy, i odbywała się sprzedaż roślin.
Nie sądziłam, że spotkam tam hodowcę nowych odmian liliowców, u którego przez Internet kupiłam kilka rarytasowych odmian tych bylin.
Oczywiście kupiłam dwa liliowce, trzeci kupił mi  mąż w prezencie.




 


 


 


 


 


 


 
 


 


 


 


 


 


 




 


 


 


 


 


 


 


 


 


 


 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 



 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz